Opisany w poprzedniej części „wzorcowy” Adrian jest, moim skromnym zdaniem, najmilszy dla oka. W delikatnym kształcie oraz wyszukanej barwie czuć rękę artysty. Bez wątpienia pierwsze egzemplarze doskonale pasowały do wyidealizowanego wizerunku francuskiego żołnierza. Z pewnością taki obraz podobał się generałom oraz czytelnikom gazet. Poilu miał jednak w tej kwestii nieco odmienne zdanie…Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz to, co wspaniale wygląda dla biurokratów oraz teoretyków, zupełnie nie spełnia oczekiwań ostatecznego odbiorcy, czyli użytkownika. Nie inaczej było w przypadku naszego bohatera.
Adrian, gris mat