Noël – Boże Narodzenie w Legii Cudzoziemskiej czyli polskie drogi

Boże Narodzenie czyli Noël w Legii Cudzoziemskiej jest dniem bardzo szczególnym. Aby w pełni zrozumieć jak to właśnie Święto ważne jest dla każdego legionisty, regimentu jak i całej formacji, trzeba tu przytoczyć motto Legii które brzmi: “Legio Patria Nostra” czyli “Legia Naszą Ojczyzną”. Charakter tej jednostki, jej przywiązanie do tradycji oraz sami żołnierze tworzący silną wspólnotę – nadają Świętom niepowtarzalny i rodzinny klimat.

Tekst: Paweł Adamczyk ( hucu1) Kustosz  Muzeum  LÉGION ÉTRANGÈRE

Zdjęcia: Zbiory własne autora, Archiwum sekcji historycznej Stowarzyszenia Byłych Żołnierzy i Przyjaciół Legii Cudzoziemskiej w Polsce

Przygotowania do świąt zaczynają się już na kilka tygodni wcześniej. Każda sekcja stara się aby jak najlepiej wypaść podczas tego szczególnego dnia. Jednym z głównych punktów programu jest budowa Szopek Bożonarodzeniowych (La Creche – przyp. Autora). Przedstawiają oczywiście  dzieje biblijne ale z perspektywy legionistów, bardzo często się zdarza, że inspiracją stanowią historie, których sami byli świadkami jak i te dotyczące dziejów Legii. Można np. zobaczyć szopki, których inspiracją są np. misja czy operacja wojskowa, w której żołnierze sami brali udział. Oprócz biblijnych postaci, pojawiają się także sami legioniści w mundurach a żłóbek, w którym leży Dzieciątko to np. transporter opancerzony. Wieloraka narodowość budujących szopki oraz ich odmienność kulturowa sprawia, że pomysłów i rozwiązań jest bez liku. Konkurs na najlepszą szopkę jest bardzo prestiżowy a pierwsza nagroda powodem do niekwestionowanej dumy.

Kolacja wigilijna w Regimencie jest bardzo uroczysta i obfita. Serwowane są potrawy z baraniny, kurczaka, wołowiny. Wiele zakąsek, sałatek i serów, zwyczajowo przygotowują sami oficerowie i podoficerowie. Sierżanci i kaprale roznoszą na stoły otoczone przez legionistów wino i piwo, co powoduje, że atmosfera staje się dość luźna i mniej formalna. Oprócz szopek na tą okazję przygotowane są różne skecze i scenki rodzajowe z życia regimentu – często pełne humoru, przedstawiane są przez samych legionistów. Około północy dowódcy kompanii przerywają na chwilę świętowanie i wtedy właśnie wręczane są prezenty. Ważnym elementem tradycji jest zwyczaj osobistego wręczania przez dowódcę  prezentów swoim legionistom. W takiej sytuacji wyjątkowo nie oddaje się honorów – w to miejsce pojawia się uścisk ręki. Prezenty są specjalnie przygotowywane na tą okazję i najczęściej są to różne drobiazgi potrzebne w życiu codziennym. Zakupione są w Foyer (sklepy Legii – przyp. Autora) i opatrzone odpowiednim logo – co ciekawe i charakterystyczne dla formacji, nie ma możliwości obdarowania prezentami typowo cywilnymi. Po rozdaniu prezentów przychodzi czas na zabawę – zaczyna się śpiewanie kolęd aż do późnej nocy. Bożonarodzeniowy poranek, jak na zwyczaje panujące w Legii Cudzoziemskiej, trwa dość długo. Legioniści mogą dłużej pospać, jednakże bardzo często zdarza się, iż w ten świąteczny dzień kadra urządza… biegi lub zawody sportowe, co w dużej mierze pomaga wrócić do formy po całonocnej zabawie.

Dowódca 3-go eskadronu 1REC wręcza świąteczne prezenty

Skecz w wykonaniu legionistów 3-go eskadronu 1REC

Boże Narodzenie jak i Camerone (święto Legii Cudzoziemskiej – przyp. Autora) są świętami, w czasie których, w celu ich uświetnienia wydawane są różne odznaki, które właśnie wówczas się nadaje. Nie koniecznie muszą być one związane z tym dniem – często dotyczą różnych operacji, w których legioniści brali udział, czy też stanowią uhonorowanie wyróżnionej tak kompanii. Pragnę tu przedstawić Czytelnikom kilka odznak, których wydanie związane było właśnie z żołnierskim Noël czyli Bożym Narodzeniem.

3e escadron, « opération CAMBODGE », 1992 – 1993. Odznaka 3-go Eskadronu 1REC z operacji w Kambodży pod mandatem ONZ . Noël 1992.

Les sous-officiers de la Légion étrangère, Noël 2002 . Odznaka podoficerów Legii Cudzizemskiej. Noël 2002.

Les CCH du 2e REI, 25e anniversaire de Tapanar, 2010. Odznaka starszych kaprali 2REI. Noël 2010.

3e compagnie du 2e R.E.I., opération «BAUMIER» 1991. Odznaka 3-ej kompani 2REI z operacji Baumier w Zairze 1991 roku. Noël 1991.

C.C.S. du 5e R.E. Odznaka kompanii CCS (dowodzenia-przyp. Autora) 5RE. Prezentowana odznaka nie była wydana z okazji świąt natomiast na wniosek kapitana Renaudin dla uświetnienia Bożego Narodzenia w 1994 roku, wyprodukowano 50 szt tej odznaki w srebrze.

Compagnie de commandement et des services du 2e R.E.P.  Złota odznaka kompanii (CCS) dowodzenia 2REP – typ.II. Noël 1999.

1er escadron, séjour en République Centra Africaine (R.C.A.) 1990. Odznaka 1. Eskadronu 1REC z pobytu w Republice Środkowej Afryki w 1990 roku . Noël 1991.

Większość legionistów spędza Boże Narodzenie w regimentach. Musimy pamiętać, że jednostki Legii to nie tylko Francja, ale też terytoria zamorskie, gdzie stale stacjonują te siły. Jednym z kilku regimentów po za Francją jest 13DBLE (13. Półbrygada Legii Cudzoziemskiej – przyp. Autora). Ta jedna z bardziej zasłużonych jednostek w dziejach Legii, przez wiele lat stacjonowała w afrykańskim Dżibuti – w tym roku 13DBLE zmienia miejsce pobytu na Zjednoczone Emiraty Arabskie. Dzięki uprzejmości mojego Kolegi ze Stowarzyszenia byłych Żołnierzy i Przyjaciół Legii Cudzoziemskiej w Polsce – p. Ryszarda Cwikly, chciałbym udostępnić fragment jego wspomnień z pobytu w 13DBLE a dotyczący właśnie Bożego Narodzenia na afrykańskim lądzie.

Centrum Commando d’Arta-Plage

Opowiada Ryszard Cwikla.

Po kilku miesiącach które odmieniły moje życie na inne,  pełne nowych wartości nadszedł ten moment – wspaniały okres Świąt Bożego Narodzenia. W między czasie zupełnie zapomniałem o innych Świętach (poza Wielkanocnymi oczywiście), ponieważ życie Legionisty nie zawsze daje czas na pamiętanie o swojej przeszłości,  rodzinnych i narodowych tradycjach.

Czas wolny po służbie.

Pamiętam, kiedy 24 Grudnia 1990r., rankiem o g. 6.00, mój pluton kończył służbę wartowniczą w regimencie, idąc do kwatery, jak co dzień usłyszałem śpiew z meczetu. Stał nieopodal – smukła, wysoka wieża ze wschodzącym, czerwonym słońcem w tle, głośniki rozstawione na cztery strony świata i ten śpiew, który pamiętam do dzisiaj. Szedłem do mojej kwatery, zmęczony i głodny, po sypkim piasku w  zakurzonych “rangersach” (buty taktyczne – przyp. Autora) i w stroju uroczystym.  Tuż przy mojej kwaterze stała druciana klatka, dosyć duża – ok. 2×2 metry i ok. 1,5 m wysokości. W  klatce mieszkał nasz przyjaciel, pstrokaty niemowa o czarno-czerwonych oczach. To był nasz kompanijny gepard, prawdziwa młoda bestia, prawdziwy gepard, u którego spędziłem w klatce część nocy… Wracając z miasta po wolnym dniu oraz w stanie “mocno wskazującym”, postanowiłem go nakarmić i jak postanowiłem tak też zrobiłem. Problem powstał w momencie, kiedy oddałem mu całe zapasy z własnej lodówki – tak byłem zachwycony apetytem pupila i jednocześnie tak zmęczony, że usnąłem w klatce… Dzięki Bogu tak się najadł, że też… usnął! Spaliśmy tak razem do g. 7.15, kiedy to kapral – szef mojej sekcji, poszukując mnie od ponad godziny, także postanowił nakarmić naszego pupila, którego z polska nazywałem „Bolkiem” (oczywiście od Bolka i Lolka).

Wracając do naszych wspaniałych Świąt, przyszedł czas na wspomnienia. 24 grudnia 1990r., o g. 11.00, pobudka po służbie i obiad. Oczywiście przygotowania do Świąt już w trakcie:  zgiełk, kurz z wzbijanego rozbieganymi nogami piachu, temperatura około 28 stopni Celsiusa. Całe szczęście, że ominęła mnie przyjemność montażu wszystkich dekoracji. O dziwo pojawiły się świerki – zielone, cudowne i pachnące, przyleciały do nas rankiem samolotem armii francuskiej. Nie było ich wiele, może 6 lub 8, ponoć jak co roku – ale były. Były także pudła z wieloma dekoracjami. Po wielu miesiącach bardzo trudnej służby, najpierw w zimnych, wojskowych, francuskich tzw. farmach instrukcyjnych (w Bel-Air – przyp. Autora) a potem na pustyni w głodzie i ciągłych ćwiczeniach, to był najpiękniejszy widok, który ścisnął mi serce i przypomniał lata szczęśliwe, dzieciństwo i rodzinę. W tym dniu, nawet zwyczajowo obowiązująca sjesta została anulowana – zresztą nikt o niej nie pamiętał. Myślę, i wiem, że widok tych kilku świerków – jeszcze zielonych świerków, oczarował wszystkich w sposób magiczny – nikt nie był zmęczony, nikt nie pytał kiedy będzie przerwa, nikt nie narzekał na temperaturę…

W Legii nie ma religijnych podziałów, nie ma rasizmu, nie ma biednych i bogatych. Zaraz po obiedzie, mój pluton, dołączył do reszty, gdyż pomoc była konieczna. Niedospani, ale szczęśliwi, niby zmęczeni, ale pełni energii, pomagaliśmy rozstawiać namioty, scenę i stoły. To było naprawdę wielkie przedsięwzięcie. W sumie kilkaset osób, czyli większość z połowy naszego regimentu, oraz zatrudnieni mieszkańcy Djibouti, uczestniczyło w przygotowaniach. Nastał wieczór, ciepły afrykański wieczór. To była godzina 19.00. Apel regimentu, flagi i warta przy flagach. Przemówienie Pułkownika Le Flem – dowódcy 13 DBLE i mojego. Wszyscy w galowych mundurach, na baczność. Piękna mowa dowódcy naszego regimentu wyzwoliła poczucie wolności, braterskiej wolności, dała asumpt na powrót wspomnień. Tym samym uczczenia tego, co wynieśliśmy z naszych katolickich przecież domów, czyli tradycji. O dziwo, moi przyjaciele muzułmanie, byli przy mnie i także się modlili. Powiedzieli mi, że Jezus jest ich Prorokiem i to jednym z najważniejszych. Co więcej, Japończycy i Chińczycy, Hindusi i Afrykańczycy, modlili się razem ze mną i każdy we własnym języku. To nie był przymus – uwierzcie mi, każdy modlił się i był… szczęśliwy. To był jeden z najwspanialszych momentów w moim życiu.  Zrozumiałem, ze pomimo różnic kulturowych, narodowościowych, religijnych i obyczajowych, my wszyscy możemy się łączyć w imię Jezusa.  To był mocny szok kulturowy, który pozbawił mnie zupełnie, jeżeli je miałem, jakichkolwiek ukrytych uprzedzeń do innych nacji.


W wielkim namiocie, przed którym stały niezliczone ilości stołów, podzielone na kolory poszczególnych kompanii i plutonów, na wielkiej, wspólnej scenie przez cały wieczór odbywały się przedstawienia. Od obecności Św. Mikołaja, przez Świętą Rodzinę – Maryję, Jezusa i Józefa do śpiewania kolęd w kilkunastu językach, trwała część uroczysta, której byłem widzem. Aktorami zaś byli moi koledzy: Portugalczycy, Hiszpanie, Japończycy, Niemcy, Amerykanie, Afrykańczycy, Norwegowie, Anglicy, Hindusi, Chińczycy i inni Bracia. Co prawda nie wiele rozumiałem z ich łamanego francuskiego, ale uwierzcie mi, że tak wspaniałej atmosfery, w tak różnorodnym językowo środowisku, nie doznałem nigdy wcześniej…

Potem wspólny posiłek i znowu śpiew!  Tak, Legia śpiewa i dba o płuca swoich żołnierzy :)  Kolędy, kolędy i jeszcze raz kolędy. Tak naprawdę w tym właśnie czasie, zorientowałem się, że oto my wszyscy, niezależnie od narodowości, śpiewamy te same kolędy… To było najwspanialsze uczucie w moim życiu. Poczucie wyobcowania znikło, najzupełniej ulotniło się – zostałem innym człowiekiem, moja osobowość wydała mi się bogatsza, lepsza…

Teraz jestem i czuję się bardziej tolerancyjny, szanuję innych ludzi z odległych krańców świata. Wiem, że oni także śpiewają kolędy, także szanują i czczą Jezusa i Świętą Rodzinę – także kochają i chcą być kochani. Te pierwsze Święta Bożego Narodzenia w nieistniejącej już dzisiaj 13. Pół Brygadzie Legii Cudzoziemskiej, były dla mnie doznaniem cudownym, zupełną odmianą mojego spojrzenia na świat, na innych ludzi. Kolor skóry i język nie mają znaczenia – albo jesteś dobrym człowiekiem, albo złym. Poczułem się umotywowany i zobowiązany do walki o prawa, demokrację i wolność każdego z nas – mieszkańców jednej planety. Wiem że różnice, które nas dzielą, są niczym w stosunku do tego, co czujemy. A odczuwamy przecież to samo: wszyscy chcemy pokoju i wszyscy pragniemy szczęścia dla naszych rodzin.

Joyeux Noël ! (8.12. 2011r.)

Ryszard Cwikla:  Członek Stowarzyszenia byłych Żołnierzy Legii Cudzoziemskiej i Przyjaciół w Polsce, Prezes Międzynarodowego Towarzystwa Byłych Weteranów Misji Pokojowych ONZ i Wolontariuszy,  Delegat FKH w Deutsch Maister w Polsce,  Ambasador Legii Gruzińskiej w Polsce

Bibliografia:

Archiwum Sekcji historycznej Stowarzyszenia byłych Żołnierzy i Przyjaciół Legii Cudzoziemskiej w Polsce; www.legion-etrangere.com; wspomnienia Ryszarda Cwikly.