Hełm francuski wz.15 – dojrzewanie (cz.2)

Patrząc na odznaczenie prezentowane poniżej, można się tylko domyślać jak bardzo francuski „poilu” związany był ze swoim „casque”, skoro uhonorował go w taki sposób. Musiała to być więź bardzo silna, powstająca w czasie doli i niedoli: w deszczu artyleryjskich pocisków i w chwilach największego triumfu czy podczas zawieszania hełmu na kolejnym, żołnierskim krzyżu. Więź przypieczętowana w ostatnim dniu, „ostatniej z wojen”, kiedy wnosił się ku niebu, podrzucony radośnie przez zmęczonego brodacza.

Odznaczenie Union Nationale des Combattants

Tekst Piotr Kozieł – Muzeum Hełmów

Zdjęcia: Arch. Autora

Oto krótka historia słynnego, francuskiego hełmu – tzw. „Adriana”. Jego projekt został zaakceptowany w maju 1915r., przez co hełm francuski wz.15 stał się pierwszym współczesnym hełmem bojowym z prawdziwego zdarzenia. Z początkiem czerwca gotowych już było 30 tys jego egzemplarzy a 5 czerwca złożono wielkie zamówienie w firmie JAPY na: 1,6 mln sztuk dla piechoty, 350 tys dla artylerzystów, 100 tys dla saperów i 100 tys dla innych służb. Dzięki mobilizacji przemysłu, podczas wielkich kampanii tego roku, w Szampanii oraz Artois, był już standardowym wyposażeniem walczącego tam żołnierza. Do połowy 1916r. wyprodukowano łącznie 7mln hełmów – liczba doprawdy budząca szacunek. A wszystko to zaledwie w kilka miesięcy, które upłynęły od lutego 1915r., kiedy to Ministere de la Guerre zgodziło się z marszałkiem Joffre, że posiadanie takiego hełmu stało się rzeczą niezbędną.

Z uwagi na skalę problemu, oprócz firmy JAPY w produkcji hełmów brały udział także inne zakłady. W zależności od źródła ich liczba określana jest na 6 do 8. Z najważniejszych należy wymienić Etablissements Reflex, Jouet de Paris, Societe des Phares Auteroche, Compagnie Coloniale, Etablissements Japy, Etablissements Dupeyron, Arsenaux de Brest, Compagnie des Compteurs et Materiels d’Usines a Gaz . Kolejność ich wymienienia nie jest przypadkowa – nie wiem dokładnie jaka wielkość produkcji przypadała na konkretną fabrykę, jednak właśnie w takiej kolejności spotykam się z tymi hełmami. Niektórzy producenci nie oznaczali jednak swoich produktów specjalnymi pieczęciami, dlatego też często trudno ich zidentyfikować, a hełmy takie wcale nie należą do rzadkości. Zresztą, moim skromnym zdaniem, to one właśnie są najładniejsze.

Stalowy dzwon hełmu francuskiego wz.15 składa się z czterech zasadniczych części: czerepu, dwóch daszków – przedniego i tylnego, oraz grzebienia. Na całość składało się także wyposażenie wewnętrzne, podpinka oraz oznaka, która jest niemal integralną częścią tego modelu.

Budowa Adriana („L’elmetto Italiano…”)

Czerep tłoczony był z krążka blachy o średnicy 33cm i grubości 0,7mm. Do właściwych parametrów przywiązywano ogromną wagę. Tolerowano odstępstwa w grubości na poziomie 0.05mm. Używano dwóch rodzajów blachy stalowej, różniących się między sobą proporcjami użytych dodatków, jednak zawsze są to karbon, mangan oraz fosfor. Dbano o to, aby użyty materiał nie był zbyt twardy, a przez to i bardziej niebezpieczny, lecz miał odpowiednie właściwości plastyczne. Zastosowanie takiego właśnie rozwiązania uczyniło z rozwiązania francuskiego hełm, któremu niezliczone rzesze żołnierzy zawdzięczało zdrowie i życie. Był w stanie zatrzymać kulę pistoletową o wadze ok. 15g, wystrzeloną z odległości 9m i lecącą do celu z prędkością ok.122m/s, choć zdarzały się także egzemplarze o nieco lepszych właściwościach balistycznych. To już było coś! Co prawda w porównaniu z konkurencją te parametry okazywały się raczej skromne (odpowiednio: brytyjski MkI – 210m/s, niemiecki wz.16 – 240m/s), jednak kto wtedy zaprzątał sobie głowę takim drobiazgiem. Liczyło się to, że można było wprowadzić hełm niemal natychmiast (co zresztą uczyniono) i dzięki temu uratować wielu żołnierzy. Brytyjczycy i Niemcy na swoje projekty musieli czekać jeszcze przez długie miesiące i do dzisiaj nikt chyba nie wie, ilu żołnierzy zginęło w tym czasie.

Porównanie powierzchni ochrony głowy przez poszczególne modele hełmów z czasów IWŚ: niemiecki wz.16, Adrian, brytyjski MkI.

Zresztą hełm miał chronić nie tylko przed kulkami szrapnelowymi czy odłamkami, lecz także przed kamieniami, grudami ziemi i innymi szybko przemieszczającymi się przedmiotami. Także głowa żołnierza, który został wyrzucony przez podmuch wybuchu, miała większe szanse na mniejsze uszkodzenia w przypadku nagłego powrotu na ziemię. O takim drobiazgu, jak ochrona przed pociskiem karabinowym uderzającym prostopadle, nikt nawet wtedy nie myślał. Zresztą i dzisiaj, w dobie królujących hełmów kompozytowych, jest to bariera nie do przeskoczenia*.

Kompozytowy hełm amerykański systemu PASGT, niemal równie bezsilny w starciu z silnym pociskiem karabinowym, jak stuletni Adrian.

W szczycie czerepu Adriana znaleźć możemy podłużny otwór wentylacyjny, który z zewnątrz przykryty jest grzebieniem, posiadającym w tej okolicy szczelinę, zapewniającą odpowiednią cyrkulację powietrza. Mogła ona służyć również do troczenia hełmu do plecaka. Grzebienie, w zależności od producenta i okresu produkcji, posiadają różne kształty: od tych ładnie profilowanych, z oddanymi szczegółami, chciałoby się napisać „pięknie narysowanych”, aż po te uproszczone, niemal pozbawione charakterystycznych kształtów.

Bardzo często to właśnie po wyglądzie grzebienia możemy dowiedzieć się, kto wyprodukował dany hełm, najczęściej bowiem brak jest podpowiedzi w postaci wewnętrznych pieczęci. Niestety egzemplarze najmilsze dla oka pochodzą od niezidentyfikowanych producentów.

Od lewej: 1 – producent nieznany lub inny niż wymienieni następnie, 2 – Auteroche, 3 – Compagnie Coloniale, 4 – Dupeyron, Jouet de Paris, Reflex.

Grzebienie przymocowane są do czerepu za pomocą 4 nitów. Standardowo mają one średnicę ok. 6mm, jeśli natomiast te w Twoim hełmie są dwa razy większe, masz szczęście… przy okazji posiadłeś jeden z pierwszych egzemplarzy.

Do czerepu dołączone są również daszki przedni oraz tylny. W miejscu mocowania widoczne jest charakterystyczne przetłoczenie. Ich krawędzie są zawalcowane ku górze, aby nadać całości odpowiednią sztywność i stępić ostre krawędzie. Początkowo daszki łączone były ze sobą przez zgrzewanie, tworząc w miejscu przyłożenia charakterystyczną pionową kreskę. Zdarza się spotkać egzemplarze, w których owa kreska jest skośna – o takich hełmach mówimy, że są nieregulaminowe. Pierwotny sposób łączenia daszków okazał się niezbyt wytrzymały, w związku z czym w miejsce zgrzewania wprowadzono nitowanie. Czasami za pomocą jednego nita, znacznie jednak częściej dwóch, ułożonych w pionie lub skosie.

Różne sposoby łączenia daszków (rysunek za „L’elmetto Italiano…”)

Pozioma linia, utworzona przez złączone daszki, początkowo była subtelnie i ładnie wygięta ku górze, a one same dosyć skromne po bokach.

Wraz z upływem czasu można jednak zauważyć jak brutalnie opadają one w dół, tworząc niemal idealną poziomą kreskę. Bez wątpienia zyskał na tym użytkownik – zwiększyła się bowiem powierzchnia hełmu, a przez to i ochrona głowy. Bez wątpienia stracił na tym sam hełm, gdyż ubyło mu nieco ze swojej gracji. Według mojej subiektywnej oceny, wczesny „Adrian” jest po prostu zniewalający…

Poniżej przyjrzeć możemy się dwóm egzemplarzom tego samego modelu hełmu francuskiego wz.15. Widać wyraźnie różnice w kształcie, o których wspomniałem wcześniej, a na dodatek zauważyć możemy delikatne zwężenie czerepu w okolicy zawalcowania w przypadku egzemplarza wcześniejszej produkcji.

Hełmy pokrywano błyszczącym niebieskim lakierem – tzw. „bleu brillant”. Nawiązywał on do barwy nowych błękitnych mundurów, które otrzymali francuscy żołnierze, ściągając – zapewne bez żalu – swoje czerwone spodenki, ulubiony punkt celowniczych niemieckich karabinów maszynowych (na początku wojny nazywali oni francuskich żołnierzy „czerwone portki”: z j. niem. Rothosen – przyp. Autora). Dlaczego wybrano właśnie taki, błękitny, kolor? Nie bez znaczenia podobno była tu barwa dumy francuskiej armii – armaty 75mm, którą pokrywano właśnie takim lakierem. Wg innych „poilu” miał być mniej widoczny na tle błękitnego nieba. Być może pewną rolę odegrała chęć odróżnienia swoich żołnierzy, od żołnierzy wroga? Z pewnością natomiast ogromną rolę odegrała tu tradycja. Chociaż już podczas wcześniejszych wojen okazywało się, że czerwone spodnie i niebieska kurtka nie jest trafionym kamuflażem na pola nowoczesnej wojny, to na wszelkie próby wprowadzenia czegoś bardziej sensownego zareagowano histerycznym okrzykiem: „Zrezygnować z czerwonych spodni? Przenigdy! Czerwone spodnie to Francja!”. Wydaje się zatem, że ostateczny błękit był kompromisem między tradycjonalistami (którzy nie mogli nawet patrzeć na „brudne” brytyjskie khaki) a modernistami (którzy do jak największego brudu dążyli). Osiągnięto go w lipcu 1914r., zaledwie kilka dni przed wybuchem wojny. Faktem jednak jest, że po pewnych zabiegach kolor ten okazał się nie najgorszy. Wystarczyło wytaplać się w błocie…

Aby zamontować wyposażenie wewnętrzne zgrzewano do czerepu cztery podłużne blaszki. W początkowym okresie produkcji wszystkie wyglądały tak samo, a zawieszki podpinki były nitowane do czerepu, jednak bardzo szybko wprowadzono wariant, z owymi zawieszkami jako częścią integralną. Czerepy malowano (zapewne metodą natryskową, a nie przez zanurzanie w farbie) w całości, po połączeniu wszystkich elementów. Widać to dokładnie na poniższym zdjęciu:

Po pomalowaniu czerepy poddawane były temperaturze 130 st. C, aby lakier uzyskał odpowiednią wytrzymałość. Hełm byłby mało użyteczny, gdyby nie leżał wygodnie na głowie. W tym celu opracowano całkiem komfortowe wyposażenie wewnętrzne. Składało się ono z kawałka skóry i doszytego do niej paska grubego materiału. Skóra była jednoczęściowa i odpowiednio wycięta, tworząc kilka „listków”, na końcach których zamontowano oczka szewskie służące do przewleczenia sznurowadła. Występuje w barwie naturalnej lub czarnej:

Na każdym egzemplarzu wytłaczano rozmiar.

W przypadku oznaczenia „B1” – rozmiar czerepu B, a wkładu 57.

Do skóry doszyty był materiał, przez który przebijano blaszki, o których wspominałem wcześniej, a następnie je zaginano, lub rozginano mocując w ten sposób całość do czerepu. Spotkać możemy różne kolory materiału.

Uważa się powszechnie, że ten o barwie czerwonej, należy do hełmów bardzo wczesnej produkcji i pochodzi z zarzuconych, czerwonych spodni francuskich żołnierzy. Między wyposażeniem wewnętrznym a czerepem znajdziemy cztery kawałki falistej blachy z których te z przodu i z tyłu mają nieco mniejszą „sinusoidę”. Pełniły one funkcję izolującą oraz zapewniały właściwą wentylację. Czasami zamiast czterech sztuk obecne są dwie długie, albo dwie boczne, lub nie ma żadnej. Usuwali je sami żołnierze dostosowując w ten sposób rozmiar hełmu do swoich potrzeb.

Czerepy były produkowane w trzech rozmiarach, A, B, C, a do każdego z nich można było dopasować po trzy wielkości wyposażenia wewnętrznego, odpowiednio: A – obwód głowy 54-56cm, B – 57-59cm oraz C – 60-62cm. Dawało to w sumie 9 kombinacji.

Najczęściej w okolicy otworu wentylacyjnego odnajdziemy pieczęcie producenta, niestety często są one słabo widoczne, bądź nie też ma ich wcale, a zamiast nich ujrzymy ręcznie napisany rozmiar. W tym miejscu zlokalizować także można pieczęć z rozmiarem czerepu.

Sygnatury producentów: 1/2 – Jouet de Paris; 3 – Auteroche; 4 – Reflex; 5 – słabo widoczna pieczęć – producent niezidentyfikowany; 6 – ręcznie opisany rozmiar.

Na całość hełmu francuskiego składa się podpinka. Był to wąski skórzany pasek o szerokości 10mm, wykonany z końskiej skóry, odpornej na deformację w przypadku wilgoci. Długość podpinki regulowana była z pomocą przesuwnej klamerki bez bolca. Przymocowana była do zawieszek za pomocą kilku rodzajów nitów. Oglądając zdjęcia z epoki, bardzo często zauważyć można, że podpinka umocowana jest na daszku przednim, zamiast na brodzie użytkownika. Wynikało to z następujących powodów: bardzo dobrego spasowania rozmiaru hełmu do głowy żołnierza oraz z obawy przed siłą podmuchu eksplozji, który był w stanie uszkodzić kręgosłup w odcinku szyjnym.

Jeden z kilku rodzaju nitów mocujących podpinkę oraz dwa warianty zawieszek podpinki.

Na czole czerepu wycinano, w odległości 35mm od siebie, dwa podłużne poziome otwory, które służyły do mocowania oznak służby. Wykonane one były z blachy o grubości 0,4mm. Pochodziły od różnych producentów, dlatego też czasami zauważyć można drobne różnice w ich rysunku. Poszczególne oznaki wprowadzano w różnych okresach. Najwcześniejsze są oznaki artylerii, saperów oraz strzelców ( luty 1915r.; wygląda na to, że zostały zaadoptowane do nowego hełmu – przyp. Autora), następnie grenadierów, oddziałów kolonialnych – czerwiec 1915r., oddziałów z Afryki, służby zdrowia – sierpień 1916r. i zaopatrzenia – marzec 1916r. Niektóre źródła podają nieco inną kolejność oraz czas ich powstania, dlatego też wcześniejszą informację proponuję potraktować jako orientacyjną**.

Kilka przykładów oznak: piechota, kawaleria, oddziały afrykańskie – trzy rodzaje (odpowiednio: wczesna wersja z czaka bez „RF”, wczesna produkcja – zwróć uwagę na wyodrębniony mały płomyk wewnątrz dużego, wersja klasyczna), artyleria, saperzy.

Hełmy były zaopatrywane w oznaki jeszcze w fabryce, przed malowaniem. W późniejszym jednak okresie składowano je i wysyłano osobno, a montowane były dopiero w jednostkach i w zależności od potrzeby. Dlatego też o ile wczesne egzemplarze są w całości spójne kolorystycznie, o tyle późniejsze mogą się różnić odcieniami a nawet barwą w relacji czerep-oznaka.

Hełm francuski wz.15 ważył w całości od 640 do 760g. Często zarzuca mu się słabą odporność balistyczną wynikającą m.in. ze zbyt cienkiej blachy. Jest to prawda, jednak należy pamiętać o tym, że przekładało się to bezpośrednio na wagę hełmu, a co za tym idzie na komfort użytkowania. Była to jedna z cech, która przypadła żołnierzom do gustu – na zdjęciach z okresu IWŚ rzadko można zobaczyć „poilu” bez jego „casque” na głowie.

Francuzi już wtedy byli naprawdę dumni ze swojego osiągnięcia. Widać to jeszcze w artykule Mortimera Megreta, który został opublikowany 30 października 1915r, w 23 numerze gazety „Le Flambeau”. W „Le Nouveau Casque Adrian”*** autor przekonuje nas, że hełm ma bardzo nowoczesny kształt, przystający do francuskiej tradycji. Na dodatek jest bardzo skuteczny, czego dowiadujemy się z opowieści pewnego oficera, któremu ten kawałek metalu uratował życie. Poważny i palący problem, jakim było pilne zaopatrzenie w hełmy walczących żołnierzy, potraktowano niemal jak wyzwanie narodowe. Megret odwiedził fabrykę Auteroche, gdzie wytwarzano ok. 7 tys sztuk hełmów dziennie (!) Przy produkcji uczestniczyły niemal wyłącznie kobiety, ponieważ był to czas, kiedy do wojska brano wszystkich zdolnych do służby mężczyzn, nie patrząc na ich kwalifikacje i przydatność w innych dziedzinach (wszak miała to być bardzo krótka wojna). W ten sposób i Adrian przyczynił się w jakimś stopniu do emancypacji kobiet. Nowe hełmy pakowano do skrzyń po 50 sztuk. Cena jednego egzemplarza mieściła się w granicach 5-6 ówczesnych franków, co jest kwotą niewielką, jeśli weźmiemy pod uwagę koszt komercyjnego hełmu F&S (20-25 franków, cerveliere – 0,38 franka).

W kilku powyżej prezentowanych zdaniach starałem się przybliżyć początki „Adriana” wraz z budową wczesnych egzemplarzy opatrzonych małymi dygresjami o późniejszych konwersjach. Następnym razem postaram się przedstawić zmiany, które hełm przechodził na polach bitew i na głowach swoich właścicieli.

Przypisy:

* odnosząc się do właściwości balistycznych Adriana, w latach .40 napisano w niemieckim „Signal”, że został on zaprojektowany przez artystę, natomiast hełm niemiecki przez chirurgów. Cóż, trudno się nie zgodzić…

** Casques militaires…, R. Hannequin ;

*** zwróć uwagę na, istniejącą już wtedy, nazwę hełmu.

Wszystkie eksponaty pochodzą ze zbiorów autora, chyba że zaznaczono inaczej, a niniejszy artykuł został opracowany na ich podstawie. Proszę wybaczyć wszelkiego rodzaju błędy merytoryczne oraz niedomówienia. W przypadku zauważenia takowych gorąco proszę o kontakt bezpośredni lub za pośrednictwem Redakcji.

Bibliografia:

Adrian. La storia e il mito dell’elemetto Della Grande Guerra, Nicola Bultrini, 2006r.

L’elmetto Italiano 1915-1971, E. Bossi – Nogueira, 1975.

Casques militaires francais du XX siecle, Roland Hannequin, 1999r.

Les Casques de l’Armee Francaise, de 1915 a 1945, F. Bruyelle, R.Mansuy, F.Raquillet, 1997.

Elmetti, Paolo Marzetti, 2003r.

Helmets and body armor in modern warfare, Dean Bashford, 1920r.

http://www.helmy.w8w.pl/default.htm

http://www.cascoscoleccion.com/portada.htm

http://world-war-helmets.com/home.php