Po zakończeniu walk w wojnie Polsko-Sowieckiej, w 1921 roku przyszedł czas na nagrody dla wybitnych jej uczestników. W tłumie dekorowanych oficerów Sztabu Generalnego, różnych stopni, niczym się nie wyróżniał skromny por. Jan Kowalewski. Gen. Sikorski dekorując go Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari cicho szepnął mu do ucha: – Za wygranie wojny Panie Poruczniku.
Tekst: Piotr “Peter” Kurek – Muzeum Veritas temporis filia est
Zdjęcia: Arch. Autora, internet ( licencja CC )
Człowiek, którego dekorowano w tak dyskretny sposób, był jedną z kluczowych a jednocześnie zupełnie nieznanych postaci polskiej armii. Zorganizował i kierował w latach 1919-24r Wydział II radio-wywiadu, Biura Szyfrów, Oddziału II, Sztabu Generalnego Naczelnego Dowództwa. Był świetnym matematykiem, lingwistą-znał j. niemiecki, francuski i rosyjski oraz krypto analitykiem. Jeszcze z czasów służby w armii carskiej doskonale znał zarówno metodykę jak i pragmatykę kryptologii rosyjskiej. Już w początkach działalności w Biurze Szyfrów (BS -przyp. autora), osobiście złamał kilkadziesiąt szyfrów radzieckich i niemieckich.
W 1923 r. Kowalewski został wysłany do Japonii, gdzie szkolił oficerów japońskich w sztuce dekryptażu radzieckich szyfrów . Miarą sukcesu jego, co należy podkreślić, trzymiesięcznej pracy w Kraju Kwitnącej Wiśni, było nadanie mu przez cesarza jednego z najwyższych odznaczeń wojskowych Japonii – Orderu Wschodzącego Słońca.
Był rzeczywistym twórcą tzw. Polskiej Szkoły Kryptologicznej, to on wysunął pomysł zatrudniania w BS wybitnych profesorów i studentów matematyki, co później zaowocowało sukcesami Rejewskiego, Różyckiego i Rogalskiego. A propos – zupełnym szokiem dla mnie osobiście był fakt, że dokumenty dotyczące polskich sukcesów kryptologicznych wobec Rosji Sowieckiej z lat 1919-21, odkryto dopiero w… 2005r i w dodatku w Centralnym Archiwum Wojskowym (!)
Historia powstania pierwszych komputerów (1), nierozerwalnie związana jest z wywiadem elektronicznym. Niemieckie rozwiązanie Z2, Z3, Z4 – inż. Zuse, Colossus Mark 1 i 2, Eniac, niezależnie od intencji konstruktora, lądowały w krypto-analityce. Pierwsze ich zastosowania to dekryptaż szyfrowanych transmisji radiowych. Ówczesne maszyny szyfrujące były urządzeniami elektromechanicznymi np. niemiecka Enigma później Fish, niemiecki system Shark czy angielski Rockex.
Ponieważ do rozszyfrowania ich przekazów w czasie rzeczywistym (2) potrzebny był sprzęt, co najmniej o rząd wielkości szybszy, naturalną koleją rzeczy doszło do zastosowania w nim elementów elektronicznych zamiast wybieraków czy przekaźników. Użycie lampy elektronowej, rozwiązywało kilka problemów jednocześnie: powiększyło szybkość działania i dopiero to umożliwiło (3) niektóre operacje.
– Wyeliminowało większość błędów i pomyłek wynikających z zastosowania poprzednio układów przekaźnikowych i wybierakowych – iskrzenie styków, opóźnienia etc.
– Obniżyło pracochłonność poszukiwań rozwiązania. Wyeliminowało znaczącą część wstępnych prac, wykonywanych przez personel.
Oczywiście, jak to często bywa – nie ma róży bez kolców. Wzrósł pobór mocy, bo lampa musi mieć tzw. żarzenie, na które wtedy szło ok. 2-4 W na jedną lampę.
Pierwsze maszyny, które miały cokolwiek wspólnego z współczesnym komputerem zbudowali Anglicy. Nosiły nazwę (tzw. rodzina – przyp. autora) Robinson (powstałe w 1942r) Głównym novum, było zastosowanie elektroniki – lamp w części, która musiała działać z największymi szybkościami i gdzie systemy elektromechaniczne – tu przekaźniki. nie spełniały już zadania. “Robinsony” nie były zbyt udanym, jeśli idzie o niezawodność produktem.
Ich następca, pierwszy z komputerów elektronicznych, zawierający 1800 lamp, Colossus powstały w 1943r, mógł wykonać 1011 operacji na sekundę, nie popełniając ani jednego błędu. Mimo, że posiadał już swego rodzaju „pamięć”, nie był on jeszcze maszyną w pełni uniwersalną. Służył tylko do „walki” z najbardziej zaawansowaną niemiecką maszyną szyfrującą Geheimfernschreiber, zwaną przez Anglików: Sturgeon (rodzina urządzeń “Fish” – przyp. autora) oraz maszynami Lorenza serii FZxx . I tu pojawia się ciekawostka.
Niemiecki T52 (Sturgeon) był urządzeniem o którym możemy powiedzieć – urządzenie cyfrowe. Posługiwał się notacją Baudota-Murraya czyli zapisem dalekopisowym, gdzie każdy znak (32 litery + kody sterujące) zapisywane są w postaci pięciu stanów – bitów, „0” lub „1” . Te stany odpowiadają na istnienie lub nie, 5 otworów uszeregowanych poprzecznie na taśmie papierowej i wczytywanych jednocześnie – Bajt. (fot. 1 i 2). Dla informatyka, ciekawostką będzie głowica drukująca na taśmie papierowej. (fot. 3 i 4)
Nowa wersja Colossusa II (31.05.1944) ( fot. 5, 6 i 7), była 5 razy szybsza, wyposażona w 2400 lamp, dysponowała także zestawem instrukcji, czyli pierwszymi „programami”. Posiadała dzięki temu, użytkowe cechy uniwersalności. Dane podawano za pomocą zapętlonej dziurkowanej taśmy papierowej , tzw. wzorcowi, która była porównywana z taśmą z danymi. Duża szybkość przewijania czasami powodowała zapalenie się taśmy. W krótkim czasie pozwoliła na znaczący dostęp do niemieckich tajemnic wojennych.
ENIAC (1943-47) (fot 8, 9 i 10), to pierwszy rzeczywisty komputer w dzisiejszym rozumieniu, aczkolwiek posługiwał się notacją dziesiętną. Programowalny początkowo za pomocą gniazd i wtyczek a następnie , kart perforowanych. Jednostkę centralną stanowiły:
– czterdzieści dwie szafy z blachy stalowej – każda miała 3 m wysokości, 60 cm szerokości i 30 cm głębokości
– 18 800 lampami elektronowymi szesnastu rodzajów.
– 6000 komutatorów, 1500 przekaźników, 50 000 oporników.
– Całość – wymagała ręcznego wykonania 0.5 mln. lutowań. Ważyła 30 ton i pobierała 140 kW mocy.
– system wentylacyjny miał wbudowane dwa silniki Chryslera o łącznej mocy 24 KM
Dodatkowo było to dwie szafy, czytniki i dziurkarki kart perforowanych, trzy ruchome pulpity sterownicze do wprowadzania liczb lub instrukcji. Niestety wynalazek ten “nie brał” w wojnie udziału, gdyż został ukończony dopiero w roku 1947. Natomiast wziął udział w tzw. „Zimnej wojnie”, ponieważ przy jego pomocy, wydatnie skrócono czas obliczeń koniecznych do zaprojektowania bomby termojądrowej… Ale to już zupełnie inna historia.
Następnym razem pragnę opowiedzieć o maszynie szyfrującej T52 – „Sturgeon”. Posiadam ciekawe zdjęcia z rekonstrukcji chyba jedynego egzemplarza w Polsce. Zainteresowanym, polecam odwiedzenie następujacych stron: http://www.bletchleypark.org oraz http://jproc.ca/crypto/ a także muzeum-fundację: “Foundation for German communication and related technologies” (History of Technology) pod: http://www.cdvandt.org/
To robiący niesamowite wrażenie zbiór eksponatów i dokumentacji, tajnych technologii niemieckich z okresu II wojny światowej. Z super ciekawostek można tam znaleźć min. schemat elektroniki automatycznego pilota pochodzącego z rakiety V2.
Piotr „Peter” Kurek