Dlaczego odznaki spadochronowe czyli moja przygoda z desantem

Wielu kolegów, kolekcjonerów i nie tylko, często zadaje mi to pytanie: skąd fascynacja akurat tą dziedziną. Zdecydował, jak to często bywa także w przypadku kolegów zbierających inne przedmioty  – przypadek…

Tekst: Kustosz Umbrella – Muzeum ODZNAKI SPADOCHRONOWE / PARACHUTE BADGES

Zdjęcia: Arch. Autora

W kilku skreślonych tu zdaniach pragnę zapoznać Kolegów z dziedziną, jaką obrałem za temat swojego kolekcjonowania. W 1979 roku zostałem powołany do odbycia służby wojskowej w ramach Szkoły Oficerów Rezerwy i na tzw. praktykę dowódczą wysłano mnie do 10 batalionu powietrzno-desantowego 6 PDPD. Wojsko, jak wojsko… ale ofiarowano mi tam dwie odznaki spadochronowe: Niemieckiej Republiki Demokratycznej i ZSRR. Później doszła moja własna, polska z cyfrą ’15’ w wieńcu. I tak się zaczęło.

Za “komuny” udało mi się zdobyć większość odznak “bratnich” krajów komunistycznych. Tych z za żelaznej kurtyny, na początku kupiłem jedynie francuską i kolumbijską. Później łatwiej było wyjechać na Zachód i kolekcja zaczęła się powiększać. Zaliczyłem oczywiście kilka wpadek, związanych z brakiem wiedzy merytorycznej dotyczącej odznak. Dopiero po kupieniu “biblii” kolekcjonera odznak spadochronowych czyli dwóch książek autorstwa duetu R. J. Bragg i Roy Turner: “Parachute Badges and Insignia of the World” oraz “Parachute Wings” sytuacja uległa zmianie. Dziś posiadam kilkaset odznak, wiele – przynajmniej tak mi się zdaje – o nich wiem.

Jestem członkiem paru międzynarodowych towarzystw kolekcjonerów odznak spadochronowych oraz dwóch internetowych forów: amerykańskiego i rosyjskiego. Wbrew pozorom zbieraczy spadochronowych odznak jest niewielu i dlatego trudno o aktualizowanie wiedzy. Ponadto attache wojskowi w ambasadach z reguły są, że tak to określę – mało kontaktowi.

Po rozpadzie ZSRR doszedł jeszcze problem tzw. “biżuterii”, czyli wytwarzanych masowo i sprzedawanych turystom i nieświadomym kolekcjonerom odznak, które są komercyjnym, fantazyjnym wytworem kilku zakładów grawerskich w krajach nadbałtyckich i Mołdawii. Nie mają one nic wspólnego z obowiązującymi odznakami, ale skutecznie zaśmiecają rynek; niektóre, tak jak “Uzbekistan” czy “Kirgistan” zaczęły pojawiać się jako takie, nawet w polskich katalogach. Z litości dla autora nie podam bardziej szczegółowych danych.

Prawdziwą zmorą są również podróbki i falsyfikaty. Ich jakość jest niekiedy zaskakująca i nie zazdroszczę młodym kolekcjonerom – ja, mimo ponad trzydziestoletniego doświadczenia, czasami mam duże wątpliwości co do autentyczności odznaki. Zazwyczaj ratują mnie koledzy z zagranicy, ponieważ bibliografia tematu jest nadal skąpa.

Jak wszyscy kolekcjonerzy posiadam w zbiorach odznaki, które darzę z większym sentymentem lub cenię je bardziej od innych.  Powody są różne, czasami to wyjątkowa trudność ich zdobycia lub też wygląd, egzotyczność czy stylistyka. Obecnie pragnę jedynie zasygnalizować ich mnogość, w przyszłości być może opowiem więcej, jeśli tylko czas pozwoli.  Bardzo lubię odznaki afrykańskie, reprezentują ciekawe wzornictwo i symbolikę:

 Cenię również unikatową odznakę Specnazu kubańskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ( jednostki specjalnego przeznaczenia – przyp. red) :

Warto także zwrócić uwagę na kuriozalny przypadek kultu jednostki – oto podobizna ojca obecnego dyktatora Syrii, umieszczona na odznace spadochronowej:

 Wszystkim kolekcjonerom życzę Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku, a zainteresowanych tematem Kolegów zachęcam do pytań – z pewnością odpowiem. Pozdrawiam serdecznie.